Powerade Volvo MTB Marathon Karpacz 2013 – moja relacja
15 czerwca odbył się w Karpaczu Powerade Volvo MTB Marathon. Miałem dużą przerwę w startach, nie jeżdżę dla treningu, a dla zabawy, ale w tej edycji musiałem wystartować. Okazało się, że udało mi się załapać na najtrudniejszą trasę cyklu.
W dzień maratonu ja i moja dwuosobowa ekipa kibicowo-fotoreporterska pojawiliśmy się na starcie już przed 10, czyli chwilę przed startem dystansu Giga. Na start mojego dystansu, czyli Mega, czekałem do 11.
O 11 ruszyliśmy. Trasa miała ok. 51 km. Toczyła pętle po najciekawszych zjazdach i podjazdach okolic Karpacza, Borowic, Przesieki, Sosnówki. Zjazdy zostały bardzo rozsądnie połączone krótkimi podjazdami i tworzyły harmonijną, przemyślaną całość.
Trasa według mnie super, część zjazdów mocno techniczna, były i takie miejsca, gdzie większość sprowadzała rowery. Dość często zdarzały się wypadki, sam leciałem kilka razy ;) Obyło się bez większych szkód.
Najbardziej zmęczył mnie długi, asfaltowy podjazd pod Drogę Chomontową. Być może dlatego, że był pod koniec trasy – najpierw podjazd z 680 m n.p.m. na 940 m n.p.m., krótki zjazd na 810 m n.p.m. i znowu wspinaczka na 960 m n.p.m. Na podjeździe ustąpiłem drogę masie osób, ale na zjazdach wszystko nadrobiłem. Z nawiązką ;)
Maraton ukończyłem i chociaż do podium daleko, jestem bardzo zadowolony. Kondycja z czasem przyjdzie, ale głowa na zjazdach dalej dobrze pracuje :)
Poniżej kilka zdjęć z imprezy. Po więcej zapraszam na zaprzyjaźnionego bloga 9pietro.blogspot.com.